Od Fanów/"Agnieszka Cegielska: Wiem, jestem kosmitką" - rozmowa z "Gali"
Otwarcie mówi, że karierę zrobiła dzięki urodzie. Poza tym jednak była Miss Polski Nastolatek i gwiazda TVN dobrze wie, czego chce od życia. Wcześnie wyszła za mąż i szybko zrozumiała, że prawdziwe szczęście daje tylko rodzina.
GALA: Podobno miałaś zastąpić Kingę Rusin w „Dzień Dobry TVN”?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Mnie o tym poinformowała pani w sklepie, ale poważnie, to nic mi na ten temat nie wiadomo.
GALA: Przyjęłabyś taką propozycję?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Myślę, że tak, bo większości z nas marzy się możliwość rozwoju zawodowego, a ta praca taką szansę daje. Prawdą jest, że jestem kojarzona z programem „Dzień Dobry TVN”, w którym pracuję od dawna i w którym bardzo dobrze się czuję, bo ja najlepiej „nadaję” właśnie o poranku. Ale trudno mówić o czymś, co się nie wydarzyło, o propozycji, która nigdy nie padła.
GALA: Praca w telewizji jest bardzo czasochłonna. Udaje ci się zachować równowagę między życiem prywatnym i zawodowym?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Najważniejsze jest, żeby we wszystkim zachować odpowiednie proporcje. Na straży tego, żeby równowaga między moim życiem prywatnym i zawodowym została zachowana, stoi mój mąż, który co jakiś czas, jak ośmiornica, wyciąga po mnie swoje macki i mówi: „Tu jest twoje miejsce”. I bardzo dobrze, bo ja mam zadatki na pracoholiczkę.
GALA: Ale nie po to startuje się w wyborach Miss Nastolatek i jest się modelką, żeby potem pracować jako bibliotekarka.
AGNIESZKA CEGIELSKA: Nigdy nawet nie marzyłam o pracy w telewizji. A to, że wzięłam udział w wyborach Miss Polski Nastolatek w 1995 roku, jest dowodem na to, że naszym życiem rządzą przypadki.
GALA: Chcesz powiedzieć, że znalazłaś się na tych wyborach przypadkiem?
AGNIESZKA CEGIELSKA: To był w pewnym sensie zbieg okoliczności. Gdy byłam w pierwszej klasie szkoły średniej, w moim liceum odbyły się wybory Dziewczyny Szkoły. To była zabawa, która niewiele miała wspólnego z jakimikolwiek wyborami. Ale potem do szkoły przyszło pismo z prośbą, by każda szkoła wydelegowała swoją kandydatkę na wybory regionalne. Dyrektor liceum stwierdził, że nasza szkoła taką kandydatkę już ma…
GALA: A potem wypadki potoczyły się jak lawina: zostałaś Miss Polski Nastolatek i zaczęłaś pracować jako modelka. Chciałaś być drugą Claudią Schiffer?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Nie. Bardzo szybko się zorientowałam, że w świecie mody karierę robią dziewczyny o bardziej wyrafinowanej urodzie niż moja, takiej, jaką ma na przykład Karolina Malinowska. Ja, osoba o klasycznym wyglądzie, nie miałam na to najmniejszych szans. Zresztą nie było to moim celem. Zamiast śnić po nocach o okładkach w „Vogue’u” czy „Harper’s Bazaar”, łączyłam przyjemne z pożytecznym. Jako modelka wybierałam propozycje z krajów, które mi się podobały i w których mogłam zarobić, żeby m.in. opłacić sobie studia.
GALA: Szłaś do agencji i mówiłaś: „Wyślijcie mnie tu i tu”?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Mniej więcej tak to wyglądało. Moja mama miała ze mną przekichane, bo nie pytałam, czy mogę pojechać, tylko stawiałam ją przed faktem dokonanym i mówiłam: „Wyjeżdżam”. Wiedziała, że żadne protesty nie mają sensu, bo ja już podjęłam decyzję. Zaoponowała tylko wtedy, gdy wymyśliłam sobie Japonię. Powiedziała, że pojadę tam, jak zdam maturę.
GALA: Japonię znam tylko z książki „Z pokorą i uniżeniem” Amélie Nothomb oraz z filmu „Między słowami” wyreżyserowanego przez Sofię Coppolę. Moim miejscem na ziemi ten kraj na pewno nie jest. Ale ciebie podobno zachwycił?
AGNIESZKA CEGIELSKA: „Między słowami” pokazuje tylko namiastkę tego, co tam się dzieje. Z Japonią jest tak, że albo się ją kocha, albo nienawidzi. Ja ją pokochałam. Spędziłam tam, z przerwami, dwa lata.
GALA: A jak sobie radziłaś z tęsknotą za rodziną, za przyjaciółmi?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Tęskniłam okropnie. Tym bardziej że minuta rozmowy z Polską kosztowała wtedy aż dziesięć złotych. W związku z tym pozwalałam sobie na pięciominutowy telefon do domu tylko raz w tygodniu. Ale poza tym kupiłam gruby zeszyt i codziennie – bez względu na to, gdzie byłam i co robiłam – pisałam do mamy długie listy. Ona wszystkie listy zbierała i do dzisiaj mnie straszy, że kiedyś wyda te japońskie historie.
GALA: Co cię najbardziej w Japonii zadziwiło? Co najmocniej zapamiętałaś?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Mnóstwo rzeczy. Od jedzenia, które na mnie patrzyło, przez podgrzewane toalety i grzyby halucynogenne, dostępne legalnie na każdej ulicy, aż po ludzi, którzy nie wytrzymywali presji i rzucali się pod metro. Pamiętam moment, w którym zwątpiłam, czy Japonia na pewno jest dla mnie. Na sesję zdjęciową przyszedł człowiek z firmy, która tę sesję zamówiła. Przy mnie stała kobieta, która cały czas rozwiązywała kokardę przy moim ubraniu oraz ją zawiązywała – i tak bez końca. W pierwszej chwili pomyślałam: „OK, może ona ma jakiś pomysł na tę kokardę”, chociaż widziałam, że po raz enty robi z nią dokładnie do samo. Osłupiałam jednak, gdy nagle zobaczyłam, że ona zaczyna szyć coś na niby niewidzialną igłą i nitką. Myślałam, że to ja zwariowałam, ale nie. Ona po prostu czuła przymus bycia potrzebną. I musiała robić cokolwiek, nawet jeśli było to absurdalne. Japończycy mają system wartości postawiony na głowie. Ale mnie wtedy było tam naprawdę dobrze. W przeciwieństwie do Paryża, gdzie czułam się fatalnie, bo to miasto wydało mi się obce i nieprzyjazne. Gdy pytałam ludzi po angielsku o drogę, to złośliwie wskazywali mi przeciwny kierunek. Źle czułam się także w zimnym Londynie.
GALA: Mieszkałaś też w Izraelu i Hiszpanii. Czego nauczyły cię te wszystkie podróże?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Dzięki nim zrozumiałam, jak ważne są korzenie. Wcześniej, gdy widziałam, że moją mamę rozczula ta sama od lat skrzypiąca furtka i lipa, mówiłam: „Mamo, piękno jest gdzie indziej”. Po powrocie zrozumiałam jednak, jak ważne jest to, od czego tak bardzo wtedy chciałam uciec. Podróże nauczyły mnie olbrzymiej tolerancji, pokory, szacunku i tego, że niemożliwe jest możliwe. Poza tym podróże mnie wychowały – pracowałam jako modelka od 17. roku życia aż do czasu, kiedy wyszłam za mąż.
GALA: Mąż powiedział: „basta”?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Nie, to ja powiedziałam „dość”. Nigdy nie byłam specjalnie zainteresowana długim związkiem z tą branżą. Chociaż mam do tej pracy ogromny szacunek, bo dała mi niezależność, zrezygnowałam z niej bez żalu, gdy przyszedł mój czas na założenie rodziny.
GALA: To była trudna decyzja?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Do tej pory jest to trudne. Poszłam inną drogą niż moi rówieśnicy. Nigdy nie mieszkałam w akademiku, studiowałam zaocznie, a nie w trybie dziennym. Musiałam bardzo szybko dorosnąć i w każdej sytuacji radzić sobie sama, żeby nie zginąć w wielkim świecie za oceanem. Może dlatego zawsze czułam się dojrzalsza od innych osób w moim wieku. Dzięki tym doświadczeniom wiem, że najważniejsze rzeczy w życiu dzieją się zupełnie gdzie indziej.
GALA: I nigdy nie popełniłaś żadnego szaleństwa przynależnego młodości?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Nie. Do wszystkiego podchodziłam bardzo poważnie, byłam obowiązkowa do granic możliwości. Uważałam, żeby nie popełnić żadnego błędu, żeby nie przynieść rodzinie wstydu. Nie powiem, że czegoś żałuję, bo staram się niczego w życiu nie żałować, ale dzisiaj tych szaleństw, na które się nie zdecydowałam, trochę mi szkoda.
GALA: Nie było szaleństwem wychodzenie za mąż w wieku zaledwie 24 lat?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Na co miałam czekać, skoro wiedziałam, że właśnie z tym mężczyzną chcę iść przez życie? Na mojej drodze pojawił się ktoś, kto jest moim przyjacielem i mądrym człowiekiem.
GALA: Dla męża rzuciłaś Barcelonę i zrezygnowałaś z życia, które sobie wymarzyłaś.
AGNIESZKA CEGIELSKA: Nie, bo wróciłam do Polski z pięknego powodu. Oczywiście teraz panuje moda na bycie singlem i ja to szanuję. Zresztą gdybym tak wcześnie nie została mężatką, pewnie długo byłabym singielką i pracoholiczką, bo do jednego i drugiego mam predyspozycje. Tyle że możesz pracować, zarabiać i kupować kolejne pary butów, ale potem wracasz do domu w towarzystwie butelki czerwonego wina. To nie jest szczęście.
GALA: Jaka jest twoja definicja szczęścia?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Muszę czuć, że jestem potrzebna. Poza tym szczęście daje mi zwyczajne życie. Nawet gdy wstaję o czwartej rano, żeby zdążyć na dyżur do TVN 24 i wyglądam jak zbity pies, uważam, że jest super. Zresztą gdybym miała do wyboru spanie do dwunastej i codzienne wstawanie o czwartej rano, bez wahania wybrałabym tę drugą opcję. Gdy wstaję skoro świt, naprawdę doceniam smak życia. A gdy wstaję o dwunastej, nie czuję się wyspana. Wiem, jestem kosmitką. Ale tak już mam. Na wszystko patrzę w skali makro, nie jestem małostkowa, nie lubię się kłócić. Wyznaję zasadę, że z uśmiechem łatwiej idzie się przez życie.
GALA: Rozumiem, że przyszłość również widzisz w różowych kolorach?
AGNIESZKA CEGIELSKA: Chciałabym, żeby nic się nie zmieniło. Dopóki mam pracę, którą lubię, i dopóki mąż nie wymienił mnie na lepszy model, jest OK. A gdy jeszcze zrobię doktorat z macierzyństwa, to już będzie majstersztyk.
Rozmawiała: Anna Zakrzewska
Źródło: www.gala.pl